Ostatni
raz użyłem tego tytułu w roku 1980, obliczając w PiKierze 3 sprawność polskich
par w Olimpiadzie w Valkenburgu BEZ ZAGLĄDANIA DO PROTOKÓŁÓW ROZDAŃ.
ŁS 1995 |
J A K G R A L I P O L S K I E P A R Y |
z Pikiera 15 |
w Drużynowych Mistrzostwach
Europy 1995
Ostatni raz użyłem tego tytułu w roku 1980, obliczając w PiKierze 3
sprawność polskich par w Olimpiadzie w Valkenburgu BEZ ZAGLĄDANIA DO PROTOKÓŁÓW
ROZDAŃ.
patrz poświęcony w całości
Olimpadzie Pikier 3
Algorytm był zdaje się nowatorski, mimo iż niesłychanie prosty:
Udziały par w łącznym dorobku punktowym (liczby A B C) można
obliczyć rozwiązując układ trzech równań:
A + B = suma sald punktów uzyskanych przez skład
A–B
A + C = suma sald punktów uzyskanych przez skład
A–C
B + C = suma sald punktów uzyskanych przez skład
B–C
z tym że salda należy liczyć nie od wyniku zerowego, lecz uzależnić
je od klasy przeciwników – tj wprowadzić Normy. Np można przyjąć że z outsiderem mistrzostw powinniśmy wywalczyć 10
imp przewagi w połówce meczu, natomiast w pojedynku z liderem możemy wymagać od
naszych zawodników by nie stracili więcej niż 2 impy na połówkę (każda nadwyżka
będzie im zaliczana na plus).
Po podzieleniu dorobku punktowego pary przez ilość połówek przez
nią granych otrzymamy średnią sprawność pary w całych mistrzostwach w jednej
połówce. Tę możemy z kolei podwoić – aby uzyskać
średnią sprawność w jednym meczu – i wreszcie przeliczyć to na Punkty
Zwycięskie (Victory Points – VP).
Dla powyższego niezbędne jest oczywiście, by w sprawozdaniu z
mistrzostw podano – jaki skład grał w każdej
połówce i jakie było saldo w impach. Ten drobiazg od 15 lat nie był publikowany
(„A kogo to tam obchodzi”) i dopiero Kapitan Andrzej Milde stanął na wysokości zadania. Najprawdopodobniej nie
zapomniał, że obliczenia dla Olimpiady 1980 wykazały fantastyczną sprawność
pary Kudła–Milde – 20:–1 VP na jeden mecz.
Obliczenia dla Drużynowych Brydżostw
Europy 1995 dają następujące salda względem Norm dla jednego meczu (w impach):
Balicki–Żmudziński = +6.30
Kowalski–Romański = +3.44
Gawryś–Lasocki = +2.18
przy Normie dla połówki = końcowe miejsce przeciwników podzielone
przez 3 (z odrzuceniem ułamka). O wielkość Norm nie ma co
się spierać, ponieważ okazuje się (podobnie jak w 1980) że można je ustalać
dość swobodnie, a proporcje wyników nieubłaganie wychodzą bardzo podobne
(obliczenia są tak łatwe, że każdy może się w nie zabawić).
Istotne jest natomiast, by nie uwzględniać rund ostatnich
jeśli walczy się w nich o „czapkę gruszek”. W tym roku aż do
samego końca Polacy mieli olbrzymią szansę na awans, więc należało wziąć
wszystkie rundy pod uwagę. W 1980 w ostatnich 6 rundach grano już tylko z
obowiązku sportowego.
Nasuwa się pytanie – do jakiego
stopnia takie obliczenia (bez zaglądania do protokółów!) są wiarygodne
? Oczywiście tym bardziej im
większa próbka, a 31 meczów to w brydżu już próbka wielka – dająca
wskaźniki niemal pewne.
Rzecz jasna, lepiej byłoby (nawet pobieżnie) do protokółów zajrzeć
– by uzyskać coś konkretniejszego niż „Kto
grał lepiej”. Praca olbrzymia, ale trzy razy została w Polsce wykonana.
W 1987 Stanisław Rumiński (Zeszyt Metodyczno–Szkoleniowy nr
8) zajrzał do protokółów z Drużynowych Mistrzostw Europy 1985, podzielił
rozdania na kilka kategorji i wykonał identyczne obliczenia także dla każdej
kategorii z osobna.
Po 7 latach zapomniał o Pikierze 3 i niesłusznie napisał, że porusza się po zupełnie dziewiczym
terenie. Ale trzeba przyznać, że algorytm jest przecież bardzo prosty, a
opracowanie było wspaniałe i wniosło wiele innowacyj.
Dwie pozostałe analizy dotyczyły Drużynowych Brydżostw
Europy 1987
(Materiały Szkoleniowe, PZBS, 1989, Rumiński, Zdzienicki).
Wśród nich była kategoria „błędy proste„
(„które mistrzom nie powinny się zdarzać”). Okazało się
– przy bardzo tolerancyjnej ocenie – że błędy proste w licytacji
spowodowały aż 33% strat ogółem ! (powtarzam: trzydzieści trzy
procent!).
Łatwo sobie wyobrazić, jakich rodzajów musiały być te błędy:
Połowa to po prostu zła ocena karty ! Nasi mistrzowie twierdzą zawsze albo że jest to nieistotne w grze na wysokim poziomie albo
że takich błędów nie robią. Ale robić muszą, ponieważ... żaden
nie przyznaje się do jakiegokolwiek algorytmu obliczania spodziewanej ilości
lew. A żadna praktyka nie gwarantuje posiadania kompletnej wiedzy w tym
przedmiocie. Tylko teoria.
Druga połowa błędów prostych w licytacji to prawie na pewno zwykły
brak kompletnych ustaleń licytacyjnych ! Po prostu nie zawsze wiadomo co jest forsujące, co jest silne bądź słabe, jaka
jest kontra, itp.
Błędów tych nie byłoby, gdyby mistrzowie gry przestali rościć
pretensje do mistrzostwa kreacji metod gry, gdyby pochylili tutaj czoła przed
autorytetem specjalistów. Mylą się bowiem głęboko
sądząc iż w tej dziedzinie są równie dobrzy.
Mistrz gry opiera się przede wszystkim na doświadczeniu osobistym, wspartym
– z uwagi na brak czasu spowodowany nieustanną grą – nieznacznym
tylko wglądem w źródła pozostałe. Mistrz kreacji, natomiast, przeanalizował
setki różnych systemów i tysiące różnorodnych licytacji. Widzi
więc więcej i głębiej, a ponadto dysponuje ogólniejszymi i
wszechstronniejszymi metodami patrzenia. Jego przewaga w dziedzinie kreacji i
analizy jest bezdyskusyjna.
Czy mistrzowie Europy w dyscyplinach olimpijskich twierdzą, że
sami najlepiej wiedzą jak należy skakać, pływać, biegać i trenować
? Wręcz przeciwnie – by
osiągnąć sukces w Olimpiadzie angażują specjalistów i trenerów.
Dlaczego więc w polskim brydżu jest zupełnie odwrotnie ?
Najzabawniejszy przykład kreacyjnych ambicji mistrzów gry to
stwierdzenie Adama Żmudzińskiego („Przegląd brydżowy”
2–3/1989):
„.. nad samym systemem
pracowaliśmy ładnych parę lat.”
Balicki–Żmudziński grali SSO typu „BezNazwy +
Delta”. Pardon – przerobili „BezNazwy” i całości nadali
nazwę zupełnie odmienną (nb niezbyt elegancką). Jeśli nawet stracili na tę
przeróbkę kilka miesięcy, był to czas raczej zmarnowany. Wystarczyło przecież
zwrócić się do twórców systemu, by przygotowali odpowiednią przeróbkę, a ci
zrobiliby to z pewnością o wiele szybciej i znacznie lepiej. Przygotowaliby
również szczegółowy opis wg wymagań Światowej Federacji Brydża, i
Balicki–Żmudziński mogliby zagrać swoim ulubionym systemem również w
Portugalii.
Ale stało się inaczej i wszyscy grali w Portugalii Polskim
Treflem. Pardon – polskimi treflami! Bo przecież każda para wie najlepiej
jak powinny wyglądać sekwencje środkowe, jakie stosować gadgety i konwencje,
jak ten Polski Trefl powinien wyglądać. Nieważne, że różnice są bagatelne, a
wszystkie trzy wersje jednakowo dobre. Nic nie zachwieje przekonaniem mistrza
gry, że jest równie znakomity jako kreator. Nawet błędy proste.
Co dałaby gra dokładnie tym samym Polskim Treflem (przygotowanym
przez specjalistów)? Po
pierwsze – byłby lepszy od tego co przygotowali gracze
! (a to już kilka strat mniej). Po drugie – nie byłoby kłopotów z
wystawianiem składu, gdy jednego boli głowa, dwóch się pokłóciło, a czwarty ma akurat ochotę na
plażowanie.
A także – łatwiej byłoby opisywać ich grę w sprawozdaniach.
Post Scriptum:
Unikaj Błędów Prostych
Mecz 24–rozdaniowy na wysokim poziomie. Licytujesz Polskim
Treflem.
1
|
|
|
2§ = Astro: układ 54 z Kierami Czy dasz kontrę
? (propozycyjna) |
2
|
|
|
Czy
zalicytujesz 2© ? |
3
|
|
|
1§ = sztuczny 1¨ = negat Czy spasujesz ? |
4
|
|
|
Czy wznowisz licytację
? |
5
|
|
|
Czy wejdziesz 1BA ? oznaczające: Piki Kiery albo Kara Trefle w układzie conajmniej 54 |
6
|
|
|
Czy dasz kontrę ? typu
"Raczej licytuj" |
7
|
|
|
Czy dasz naturalny inwit
3§ ? |
ODPOWIEDZI:
Chyba oczywiste. Ale w meczu Szwecja–Polska mistrzowie zbłądzili.
Opublikowano po raz
pierwszy w „Przeglądzie brydżowym” 1/1996, ale... Redaktor po raz
kolejny zlekceważył moje warunki druku (patrz początek Pikiera): obciął bez
mojej wiedzy „Post Scriptum”. A może nie wolno naszych Mistrzów krytykować ?
|
||
Nie samym brydżem człowiek żyje: do Czytaj! |
||