Na drugiego Króla

 

ŁS   17 V 2006

Nie mam szczęścia do bardziej wyrafinowanych wpustek – a konkretnie do tych w których trzeba za­grać na drugiego Króla u przeciwnika – zgrać Asa, wyeliminować co trzeba i wpuścić go na Króla.

Pierwszy taki wypadek zdarzył mi się ze ćwierć wieku temu.

Grałem szlemika w kolor (atuty 5–5). Rozkładu nie pomnę, ale:

– musiałem założyć, że jeden z przeciwników ma drugiego Króla i że uda się go wpuścić

– musiałem tylko raz odatutować i mieć nadzieję, że przeciwnik z drugim Królem miał singla atu.

Poszło mi świetnie. Raz zaatutowałem, zagrałem do Asa w kolorze wpustki („do” i od razu, aby nie zorientował się że będzie wpuszczony i nie odblokował się Królem), następnie wyeliminowałem bocz­ne kolory przy pomocy obustronnych przebitek... i wpuściłem.

Rzeczywiście – miał drugiego Króla i nie miał atuta na odejście.

Kiedy siedział na wyjściu – zafrasowany że dał się tak złapać – drugi przeciwnik się odezwał:

„Nie wiem jak to się stało, ale ja mam dobrą Dziewiątkę atutową. Bez jednej”.

A stało się to bardzo prosto. Mianowicie w chwalebnej chęci uniknięcia nadbitki, prze­bijałem zbyt wy­so­ko i nie zauważyłem że wypromowuję wistantom Dziewiątkę. W ten sposób ominęła mnie sa­tys­fak­cja z rozgrywki godnej relacji na najwyższym szczeblu.

 

Minęło wiele lat, a podobne przygody pomyłkowe nadal mi się przytrafiają.

âââ