ŁS |
We dwójkę z Dziadkiem i Babką |
5 XII 2002 |
Brydż bez
partnera
Nie lubicie
indywiduela, bo co rusz zdarza w nim się partner nieporadny (śmiem przypuszczać
że dla Was za głupi), a nawet jeśli poradny, to jak tu grać z nim bez ustaleń i
bez długotrwałych wcześniejszych treningów (np dobrze wiedzieć czy
przelicytowuje czy niedolicytowuje, czy ma dobrą pamięć do gadżetów itp itd).
Możliwe nawet że wierzycie w Ducha Pary, a w indywiduelu tych duchów jest tak
wiele, że nie sposób wszystkich wyczuć.
Ale po co wam w ogóle partner? – wszak
i z najwspanialszym jest mnóstwo kłopotów, a grać w brydża przecież potraficie.
Spróbujcie zorganizować choć raz turniej singli!
Będzie to turniej par – z tym że
wasz partner będzie permanentnie nieobecny.
Grają wszyscy na pozycjach Słońce lub
Wieczór - swoje karty biorą do ręki, a rękę nieobecnego partnera wykładają w
pudle tekturowym naprzeciwko (tak aby ten drugi jej nie widział). No i każdy
licytuje w imieniu swojej pary (więc tylko Wieczór i Słońce), a potem każdy
rozgrywa - każdy ma swojego dziadka.
Prosto, szybciej i wygodnie - trochę
żal że nie ma Ozorka, ale za to jaki błogi spokój.
To samo ale inaczej...
Byłaby to przeróbka dla 2
osób pewnego pomysłu opisanego w Brydżu Sokolim, gdyby nie okazało się,
że wymyślił to już Janusz Połeć w 1985 (patrz Polska
Encyklopedia Brydża – „Dwuosobowy brydż”).
Dwaj
gracze zasiadają przy stole w pozycjach sąsiadujących, dajmy na to S i W.
Rozdanie jest nadal walką
dwóch par, z tym że S i W grają także za swoich
nieobecnych partnerów.
Aby to było możliwe, S i W muszą oczywiście zobaczyć
karty swoich partnerów.
Dokładniej: S powinien widzieć tylko
karty N,
natomiast W
oczywiście tylko karty E.
Trzeba w tym celu
ustawić na stole dwie zasłony, albo umieścić karty N i E w pudłach mających
wewnątrz „stojaki” (takie jak dla graczy władających tylko jedną
ręką).
Po rozdaniu kart, S i W „wykładają” (jak wyżej) i oglądają karty partnerów – i rozpoczyna się gra:
Licytacja:
Licytują tylko S i W ! (rozpoczynają w kolejnych rozdaniach naprzemiennie)
W wersji Janusza Połcia pierwsze swoje odzywki dają
„w ciemno”, tzn przed obejrzeniem rąk partnerów.
Jednak i tak nie zapewni to większej
„rzetelności” licytacji, ponieważ mogą dawać odzywki jakiekolwiek
– tylko po to, aby przeczekać pierwsze okrążenie dla zobaczenia ręki
partnera. A niesposób ustalić, że pas jednego w pierwszym okrążeniu kończy
licytację, bo wówczas kontrakty byłyby zbyt losowe (jak „w
ciemno”).
Również pomysł aby w dalszych okrążeniach licytowali za
swoich partnerów (tak jakby licytowało czterech) nie zbliży licytacji do
4–osobowej, a jedynie sprowokuje graczy do wygłupiania się bleffami. Nie
wydaje się, aby zrekompensowała to jedyna korzyść jaką będzie sporadyczne
zagranie kontraktu z lepszej ręki.
Najlepiej więc dać sobie spokój z naśladowaniem
„prawdziwej” licytacji. Ostatecznie ustalanie optymalnego kontraktu
na dwie widoczne ręce (z uwzględnieniem licytacji przeciwnika) to też ważna
dziedzina umiejętności.
Rozgrywka:
Jak normalna – z tym że S i W zagrywają oczywiście także za swoich partnerów.
Nie ma więc wcale wistu ! Problem trafienia pierwszego ataku niemal nie istnieje.
Jednak wcale nie wygląda na to, aby ta rozgrywka była mniej ciekawa czy prostsza !
W wersji Janusza Połcia po pierwszym wyjściu Dziadek
zostaje wyłożony na widok publiczny, tzn dodatkowo pokazany Wistującemu.
Formalnie rzecz biorąc zbliża to sytuację do tej gry 4–osobowej, ale tak
naprawdę, to gra w sytuacji gdy Wistujący zna cały rozkład chyba bardziej
oddala grę od rozgrywki „prawdziwej” niż zbliża.
Lepiej więc zrezygnować z naśladowania na siłę brydża
„prawdziwego”/
Krótkie notki
o „Brydżu Sokolim” i „Brydżu z Dziadkiem i Babką” były
zamieszczone już wcześniej w Specjalnie dla „Świata
Brydża”
Nie samym brydżem człowiek żyje: do Czytaj! |
||||
5 Grudnia 2002 |
||||
brydż, brydz, bridge, brydż sportowy, brydz sportowy,
bridge sportowy, Pikier, Sławiński, Slawinski, Łukasz Sławiński, Lukasz
Slawinski, |
||||