|
Jego
Kibicowska Wysokość |
1964 |
Problem w brydżu ciągle jeszcze nie rozwiązany – to
niesforny kibic. Niesfornego partnera przeważnie można jako tako ujarzmić. A
jeżeli nie, pozostaje jeszcze ta pociecha, że za swoje wyczyny zapłaci. Przy
tym na trzy robry, tylko w jednym musimy się z nim męczyć. Ale i to nie jest
konieczne. Przecież w ogóle możemy z nim do stolika nie siadać.
Wyjaśnienie dla tych, co nie wiedzą
co to są te trzy robry
Kibic niestety
nie płaci, więc ta satysfakcja odpada, a męczyć się z nim musimy przez
wszystkie robry. Takiego od stolika nie odpędzisz. Jeżeli go poprosisz żeby Ci
nie kibicował – zyskasz tylko tyle, że przesunie się o pół metra z krzesełkiem
i z urazą powie: „Przecież nie panu kibicuję”.
I nie dziw się, że będzie obrażony. Trzeba być gruboskórnym jak
nosorożec, aby nie umieć ocenić tak wyraźnego zaszczytu jaki Ci przypadł, że
właśnie przy Tobie Jego KIbicowska Wysokość raczyła łaskawie usiąść, Twoją grę
obserwować, no... i komentować.
A tymczasem Ty, zamiast czuć się szczęśliwym z
wyróżnienia, jesteś niezadowolony, gdy ta najważniejsza przy stoliku person
okadza Cię wonnym „Sportem”, stawia swoją kawę pod Twoim łokciem lub z takim
przejęciem zagląda w Twoje karty, że pod jego naporem drętwieje Ci ramię.
Wyjaśnienie dla tych, co nie wiedzą
co to są te „Sporty”
A teraz zastanówmy się, czy my sami w ferworze kibicowania tak się
nie zachowujemy.
Albo, czy nie robimy jeszcze większych „przestępstw”. Czy
przypadkiem swymi uwagami i ciągłymi komentarzami nie wyprowadzamy graczy z
równowagi lub – co gorsza – nie wpływamy na rezultat gry.
Musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że nie trzeba być wytrawnym
psychologiem, aby z zachowania kibica zorientować się, co „piszczy” w kartach
„jego” gracza. A oto najczęściej spotykany przypadek:
Kochany kibic przez trzy rozdania z zapałem obserwował karty, licytację i grę swego pupila. Nagle w czwartym, zainteresowanie jego znika jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Najspokojniej w świecie przechyla się, żeby zobaczyć co ma przeciwnik. Teraz można śmiało przyjąć zakład jeden do dziesięciu, że „jego” gracz ma trzynaście blotek. W tych warunkach impas we właściwą stronę nie jest już problemem.
A jak się powinno postąpić z kibicem w sytuacji, która zdarzyła się poniższym rozdaniu:
Dawniej, znacznie częściej
niż dzisiaj, uprawiano tzw jednostolikowego brydża robrowego.
Czterej gracze rozgrywali
trzy pojedynki zwane robrami, w trzech możliwych skojarzeniach par.
Rober trwał tak długo aż
jedna z par zrobiła dwukrotnie dograną – tzn uzyskała conajmniej 100 Punktów za
Lewy – przy czym nie musiała zdobyć ich jednym kontraktem, lecz mogła je
uzbierać „na raty” (np najpierw 60 za 2♠, a
potem 40 za 1BA). Zrobienie dogranej powodowało, że
przeciwnicy „ciułanie” swoich 100 punktów za Lewy musieli zaczynać od nowa..
Pierwsza dograna nazywała
się partią, a druga po prostu robrem.
„Sporty” – tak nazywały się
w PRL najbardziej popularne, tanie papierosy, przenazwane później na „Popularne”.Były
nieco smrodliwe, ale dość lubiane.
Określenie „wonne” ma oczywiście wydźwięk ironiczny. „Popularne”
produkowane są jeszcze do dzisiaj.