Mistrzyni i geniusz

Nie wszyscy wiedzą, że „król brydża” Ely Culbertson dość późno odnalazł siebie i wstąpił na właściwą drogę swego życia. Mając 26 lat nie był jeszcze znany jako brydżysta. Przeby­wał wówczas w USA i grywał w gronie znajomych, których niejednokrotnie zadziwiał pięk­nymi zagraniami, ale na tym szczupłym kółku kończyła się jego sława. Nie był też zbyt mi­łym partnerem: złośliwy i arogancki (te cechy wzmogły się jeszcze w późniejszym wieku), nie lubił też kobiet przy stoliku brydżowym. Niechęć tę zachował do końca życia. Wyjątek stanowiła jego żona, w której uznawał wielki talent i jak najchętniej grywał z nią fixy.

   Często drobne przypadki wpływają na losy ludzi, a nieraz nawet i narodów. Tak było i z Culbertsonem. Drobny przypadek wpłynął nie tylko na jego życie, ale na charakter brydża na całym świecie.

   Pamiętnego dla siebie dnia Ely spóźnił się do klubu i w zwykłej jego partii nie znalazł już miejsca. Jeden z jego znajomych zaproponował mu grę w obcym towarzystwie, uprzedza­jąc że będzie grała również kobieta. Co prawda świetnie grająca, ale jednak kobieta. Cul­bertson skrzywił się, ale cóż było robić? Przeszli do drugiej sali i Ely trochę się rozchmu­rzył, widząc czekających przy stoliku – sympatycznego starszego pana i uroczą młodziutką panienkę.

– To ma być mistrzyni ? – zapytał niedowierzająco.

– Zobaczysz – padła odpowiedź.

Usiedli do gry. Pierwszy rober, którego Culbertson grał z nieznajomym, przeszedł bez hi­storii. Drugiego grał ze swoim przyjacielem i tu się zaczęło. Już w pierwszym rozdaniu Ely zrobił uszczypliwą uwagę młodej panience, co ona zresztą obróciła w żart. Ale gdy w na­stępnych rozdaniach Culbertson w dalszym ciągu nie szczędził złośliwostek w stosunku do niej, i ona w końcu zdobyła się na ironiczną uwagę:

– Z pana wielki geniusz, ale jak dotychczas nie miałam okazji tego stwierdzić.

Wreszcie przyszło rozdanie. które – być może – wywarło decydujący wpływ na dalsze ży­cie Culbertsona: 

 âââ